Treatment reżyserski – Szkoła Mistrzów Reklamy {

Treatment reżyserski

Treatment reżyserski, czyli jak walczyć o zlecenie
autor: Katarzyna Dragović

 

Któregoś dnia zadzwoni do ciebie producent i powie, że agencja wstępnie zainteresowała się twoim reelem. Za chwilę przyśle ci storyboardy i masz dwa dni na napisanie treatmentu. Właściwie w kwestii tego, co dostaniesz od producenta, nigdy nie możesz być pewien, bo zależy to od tego, co on dostanie od agencji. A mogą to być najrozmaitsze formy:

– Opowiadanie na pół strony.

– Dwie strony wyglądające jak typowy scenariusz filmowy.

– Strona podzielona na dwie kolumny, po lewej stronie opis tego, co się dzieje, a po prawej opis tego, co słychać, wraz z dialogami czy lektorem.

– Storyboard, czyli strona podzielona na trzy kolumny, po lewej opis tego, co widać, po prawej tego co słychać, a po środku czarno-białe obrazki, tzw. „bolki i lolki”, z grubsza ilustrujące zamysł filmu.

– Kolorowe dwie strony z pięknymi, pełnymi detali ilustracjami, opisem akcji i dźwięku.

– Animatik, czyli animowane rysunki (ruchem kamery, obiektywu, montażem lub animacją samych rysunków), wraz z dialogiem, muzyką, efektami dźwiękowymi i lektorem.

Wszystko zależy od tego, jak ważny jest projekt, czy był przedtem badany (wtedy pewnie dostaniesz storyboardy w pełnym kolorze, lub perfekcyjnie wykonany animatik). Przy mniej ważnym projekcie, takim, który nie był badany, lub też w sytuacji, w której agencja ma mocną pozycję, pomysł może być opisany w kilku zdaniach na kartce papieru.

Wbrew pozorom lepiej będzie dla ciebie, kiedy dostaniesz pomysł spisany w kilku zdaniach. A to dlatego, że najprawdopodobniej agencja nie ma jeszcze jasnej koncepcji, jak ma wyglądać film i dużo zależy od ciebie. Masz wtedy pole do popisu. Reżyserzy często uskarżają się, że ich rola w reklamie jest wybitnie odtwórcza, bo wszystko, od rodzaju ujęć, kąta nachylenia kamery, przez ruch tejże kamery, aż do stylu gry aktorskiej (nie mówiąc już o takich drobiazgach jak kolor firanek, makijaż aktorki czy buty statysty) jest już od samego początku ściśle określone i rola reżysera sprowadza się właściwie do wypowiedzenia magicznych słów „Kamera!… akcja!… stop!”

My skupmy się jednak na sytuacji, w której to od ciebie zależy ostateczny kształt filmu.

Wróćmy do chwili, w której dostałaś zlecenie. Pierwsza rzecz, którą powinieneś zrobić po otrzymaniu storyboardu to zamknąć oczy i wyobrazić sobie film. Jak powinien wyglądać? Jacy aktorzy? Jaka przestrzeń? Jakie kolory? Jaki ruch? Jaki rytm? Jaka dynamika? Jaki dźwięk?  Co zrobić, żeby pomysł był jeszcze lepszy, bardziej interesujący, atrakcyjny? Co dodać? Co jest w nim niepotrzebne? Szukaj inspiracji w czasopismach, filmach, w muzyce. Zbieraj przykłady, przydadzą ci się przy pisaniu treatmentu.

Druga rzecz, którą powinieneś zrobić, to spróbować choć na chwilę wejść w skórę agencji. Co chcą przekazać swoim filmem? Czego się mogą obawiać? Czy ich pomysł ma jakąś słabość? Jakieś miejsce, które mogłoby zostać źle zrozumiane?  Jeśli tak, to jak temu zaradzić? Co może się nie udać? Co może być nieczytelne? Czy to, co sobie wymyślili, da się zrobić, no i czy zadziała?

Agencja wybierze cię do danego projektu, jeśli poczuje, że nadajesz na tych samych falach, rozumiesz koncept, wiesz, jak się do niego zabrać, jeśli zaproponujesz im jakieś rozwiązanie, od którego rozbłysną im oczy, no i jeśli będziesz umiał rozwiać ich wątpliwości.

TREATMENT, czyli twoja wizja na piśmie

Treatment (nazywany też eksplikacją reżyserską) jest, po show-reelu, twoim drugim orężem w walce o zlecenie.  Dobry treatment nie powinien mieć więcej niż dwie strony (pomyśl, że oprócz twojego, musimy przeczytać jeszcze treatmenty kilku innych reżyserów). Nie powinien obfitować w specjalistyczne wyrażenia ani specyfikację techniczną (np. nazwy obiektywów), od której zakręci nam się w głowie. Powinien się dobrze czytać. Powinien nas przekonać, że doskonale rozumiesz czego od ciebie oczekujemy, dać nam spojrzenie na twoją wizję filmu i pokazać, jak zamierzasz wprowadzić ją w życie. Treatment powinien zawierać naszą historię opowiedzianą przez ciebie, tak, jak ty ją widzisz, ujęcie po ujęciu.

Kiedy już opiszesz swoją wizję obrazu, przejdź do opisu dźwięku. Jak wyobrażasz sobie muzykę. Jaką ma mieć funkcję – czy ma być ilustracją czy kontrapunktem. Jaka konkretnie to może być muzyka.  A może wolisz ciszę. Jeśli tak, napisz dlaczego.

Na koniec przejdź do castingu. Jak wyobrażasz sobie postaci. Opisz je – jakie to typy ludzkie, co lubią, jak wypoczywają, jak się bawią. Porównaj je do postaci historycznych lub do znanych aktorów. Jeśli chcesz, możesz nam pokazać jakieś zdjęcia, choćby wycięte z kolorowych magazynów.

Czytając treatment powinniśmy czuć twój entuzjazm, bo w końcu mamy powierzyć ci coś, w co włożyliśmy wiele wysiłku i z czym wiążemy spore nadzieje. Z drugiej strony nie przesadzaj z tym entuzjazmem – dobrze wiemy na ile fajny jest nasz pomysł i twoje komplementy w stylu: „Scenariusz szalenie mi się podoba, jestem nim wprost oczarowany, zawsze chciałem nakręcić podobny film… „ itd. w przypadku siermiężnej reklamy proszku do prania po prostu nas wkurzą.

Podobnie zresztą zadziałają twoje przechwałki. Nie namawiam cię do tego, abyś był zbyt skromny, wręcz przeciwnie,  w końcu kto ma cię chwalić, jeśli nie ty sam, ale pamiętaj, że zdania w stylu „Jestem mistrzem suspensu, prawdziwym wirtuozem w stwarzaniu niepowtarzalnej atmosfery” tylko nas rozbawią, nic więcej.

Do treatmentu możesz dodać zdjęcia, które obrazują twój zamysł, atmosferę, którą chcesz wywołać, czy styl w jakim chcesz kręcić. Jeśli uważasz, że muzyka może oddać nastrój, na którym ci zależy, nie wahaj się dołączyć do treatmentu płyty.

fragment książki „Reżyseria filmu reklamowego”, Katarzyna i Nono Dragović

Udostępnij artykuł

Polecane artykuły

Wybierz kurs z obszaru,
który Cię interesuje

 Czytaj więcej>>

Nieoprocentowana pożyczka i umorzenie 25% jej wartości

Czytaj więcej>>

Studencki
butik kreatywny

Czytaj więcej>>