Jak uzyskać pracę w międzynarodowej agencji marketingowej
Żyjemy we wspaniałych czasach, w których odpowiedź na wszystko można znaleźć w Internecie – jak przy użyciu pięciu prostych trików olśnić rozmówcę, jak za pomocą przekazu podprogowego nakłonić szefa, by zaoferował nam podwyżkę, samochód służbowy i odstąpił swój gabinet, a także na temat tego, jakich błędów nie popełniać podczas rozmowy o pracę. Zatem porady mówiące, że należy wcześniej poczytać o firmie, dotrzeć na czas itp. byłyby raczej średnio odkrywcze. Poza tym podczas rozmowy z ludźmi, którzy myślą o rozpoczęciu pracy w reklamie, zwracam uwagę na zupełnie inne rzeczy niż wiedza na temat tego, ile Ogilvy ma biur na świecie. Przede wszystkim zależy mi na osobach, które czują (albo przynajmniej wydaje im się, że czują), że chcą pracować w reklamie. Oczywiście przed zdobyciem pierwszych doświadczeń są to tylko pewne założenia, by nie rzec fantazje, ale jednak osoba interesująca się branżą z większym prawdopodobieństwem przetrwa trudy zderzenia się z rzeczywistością, która jednak odbiega nieco od scenariusza Mad Men. Ktoś, kto na pytanie o to, jakie reklamy mu się podobają, odpowie, że ich nie ogląda, ewentualnie po 15 minutach gorączkowych poszukiwań w odmętach pamięci wymieni reklamę Old Spice z 2010 roku, wywoła wprawdzie jakiś efekt, ale raczej nie będzie to efekt wow.
Pamiętajmy też, że praca w reklamie to różne działy, a zatem także różne oczekiwania. Jeżeli ktoś aplikuje do kreacji, to bardziej istotne niż samo CV są projekty – w przypadku stanowisk stażowych czy juniorskich zwykle są to „prace do szuflady”, ale to w żaden sposób nie umniejsza ich wartości, bo pokazuje estetykę i styl, warto zatem archiwizować gdzieś wytwory swej twórczości. Jeżeli w CV widzę klauzulę „wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych przez [tu wstaw nazwę firmy]…”, to w przypadku kandydata do kreacji specjalnie mnie to nie zatrwoży, ale, gdy wysyła to osoba zainteresowana działem Client Service, to wyobraźnia podrzuca mi kilka złowrogich scenariuszy: sala konferencyjna, zebrany cały dział marketingu i wielki ekran, na którym wyświetla się informacja „prezentacja przygotowana przez Ogilvy dla [tu wstaw nazwę i logo klienta]”… Poza tym – nie tylko w branży, nie tylko w usługach i nie tylko w relacjach zawodowych – ważne jest bycie ciekawym. Ciekawym, czyli „interesującym”; posiadanie pasji, zainteresowań, własnych opinii na sprawy wszelakie i ciekawości świata. Zresztą te dwie „ciekawości” mocno się ze sobą łączą.
Rozmowa rekrutacyjna, niezależnie od jej finalnego efektu, to duża rzecz, bo ktoś dobrowolnie poświęca mi godzinę swojego życia na to spotkanie. Nieraz dzieje się tak, że moment aktualnie nie pozwala na przekucie tej znajomości w relację zawodową, ale często bywa również tak, że taki moment się pojawia, tyle że później. Dlatego ważne, aby rozmawiać ze sobą szczerze. Bo oczywiście mogę obiecać relokację do Nowego Jorku i wizję świetlanej kariery w międzynarodowych strukturach, splendor, sławę, bogactwo, a to wszystko bez wysiłku i jeszcze przed przerwą na lunch, a w zamian usłyszeć o zrealizowanych projektach i nagrodach, których nie można wymienić ze względu na poufny charakter współpracy, o znajomości mandaryńskiego, suahili, pakietu Adobe, Pythona, o przetargach wygranych incognito. Ale to nie konwent fantasy, a ROZMOWA dwóch stron, która może dać początek wartościowej relacji.