Reklama to jest muza. Muza uliczna. Stara jak węgiel ale najbardziej wyuzdana ze wszystkich muz. I ulotna jak łątka jednodniówka. Trudno oprzeć się jej wdziękom. Kto im ulegnie, szybko się z nich nie wyzwoli. Można się zatracić. Dlatego trzeba uważać.
Jeśli dasz się uwieść i pójdziesz z nią do łóżka, to wiedz, że zadowolić ją niełatwo. Jest kapryśna, zmienna i niewierna jak rozpieszczona artystka wodewilowa. Jej adoracja nie jest lekka ani łatwa. I często bywa nieprzyjemna. Bo ona nie cacka się ani ze służbą ani z wielbicielami. Jest bezwzględna i okrutna dla tych, którzy nie potrafią jej zaspokoić. Oraz zaborcza i nienasycona wobec tych, którzy nie zaspokajają jej wystarczająco często. W dodatku każda adoracja, bez względu na płeć adorującego, musi pogodzić się z tym, że nie wszyscy będą darzyć ją szacunkiem.
Jeśli jednak, mimo tej przestrogi, okażesz szczególną determinację i zapałasz do reklamy uczuciem głębokim i trwałym; jeśli nauczysz się przełykać gorycz porażki, jeśli znosząc ból wielokrotnych odtrąceń nie poddasz się frustracji, to możesz liczyć na nagrodę. Masz bowiem szansę doznać takich emocji, takich uniesień i rozkoszy intelektualnych, takiego poczucia siły, sukcesu, spełnienia i sławy, jakich nie dostarczy ci żaden inny rodzaj twórczości.
Jest wielce prawdopodobne, że bardzo ci się to spodoba i że będziesz próbować jeszcze raz, i jeszcze raz, ciągle, bez przerwy i bez końca. Mimo że udawać ci się będzie tylko raz na jakiś czas. A czasem nawet rzadziej.
I to będzie znaczyło, że wpadasz w uzależnienie i że trzeba się leczyć.
Dla tych, którzy mimo wszystko zechcą zmierzyć się z reklamą, mam trzy rady od serca:
1. Patrz, pytaj, słuchaj, dziw się i zachwycaj.
2. Do niczego się nie przyzwyczajaj
3. Pracuj w grupie: tam nawet głupiemu potrafi wpaść do głowy dobry pomysł.
Leszek Stafiej, Warszawa, luty 2014